Jan Komasa nie traci czasu. Owacje po znakomitym „Bożym Ciele” jeszcze na dobre nie ucichły, a na ekrany kin już wjechało najnowsze dzieło reżysera – „Sala Samobójców. Hejter”, czyli kontynuacja głośnej produkcji z 2011 roku. Czy film ma szansę powtórzyć sukces poprzednika? Co mówią recenzenci i dlaczego warto wybrać się do kina?
Komasa to bez wątpienia jeden z najzdolniejszych twórców młodego pokolenia. Reżyser doskonale wyłapuje społeczne nastroje, podejmuje tematy trudne, ale i najbardziej aktualne. Po znakomitym „Bożym Ciele” przyszła pora na nawiązanie do debiutanckiego filmu sprzed 9 lat. „Sala Samobójców. Hejter” jest jednak kontynuacją tylko pozorną. Spotykamy tu całkiem nowych bohaterów, wkraczamy w zupełnie inny świat, a jednak opierający się na podobnych schematach. Nowe dzieło Jana Komasy to film dojrzalszy i zdecydowanie lepiej dopracowany, a przy tym dużo mocniejszy. Tym razem tematem przewodnim jest internetowy hejt, hipokryzja elit i przyjemność czerpana z poniżania innych. Produkcja stawia śmiałą diagnozę współczesnego człowieka, a ta raczej nie napawa optymizmem. Co jeszcze wiemy o „Sali Samobójców. Hejter”?
„Sala samobójców. Hejter”, czyli nowy film Jana Komasy
Najnowszy film Jana Komasy to kolejna produkcja zaangażowana społecznie. Główny bohater, Tomek Giemza, jest młodym i bardzo ambitnym chłopakiem, marzącym o awansie społecznym. Poznajemy go w chwili, gdy oskarżony o plagiat zostaje wyrzucony z wydziału prawa. Po tym niepowodzeniu chłopak próbuje udowodnić sobie i innym, że jedno potknięcie nie może przekreślić jego przyszłości. A jednak pod wpływem wyszydzania przez zamożniejszych znajomych, odrzucenia przez dziewczynę i poczucia niższości z powodu swojego pochodzenia, Tomek staje się bezwzględnym karierowiczem, który po trupach toruje sobie drogę na społeczne wyżyny.
Gdy Tomek dostaje pracę w firmie zajmującej się czarnym PR-em, okazuje się, że niegdyś wrażliwy i błyskotliwy chłopak z prowincji nie cofnie się przed niczym, by zdobyć uznanie. Za pomocą internetowej manipulacji i fake newsów próbuje zrujnować karierę fitnessowej blogerki, a potem zniszczyć autorytet kandydata na prezydenta Warszawy. A wszystko po to, by zyskać w oczach znajomych i ugruntować swoją pozycję pośród tak zwanych wyższych sfer.
Obsada filmu „Sala samobójców. Hejter”
Trzeba przyznać, że Jankowi Komasie nie brakuje nosa do młodych talentów. Bartosz Bielenia, którego poznaliśmy dzięki roli w „Bożym Ciele”, okazał się wielkim aktorskim objawieniem, a Macieł Musiałowski wcielający w rolę Hejtera to kolejny znakomity wybór reżysera. W postaci Tomka czuje się jak ryba w wodzie, jest autentyczny, naturalny i przekonujący. Wydaje się, że lawirowanie po zmiennych stanach emocjonalnych swojego bohatera nie sprawia mu najmniejszych trudności. Duże wrażenie robi jego twarz, którą znakomicie oddaje cynizm postaci, targającą nią złość i niezaspokojoną ambicję.
W pozostałych rolach zobaczymy niezrównaną Danutę Stenkę i znakomitego Jacka Komasę, którzy świetnie radzą sobie z rolami wpływowych inteligentów. Na ekranie pojawiają się również Agata Kulesza oraz Maciej Stuhr, a także Vanessa Aleksander i Julia Wieniawa.
„Sala samobójców. Hejter.” – pierwsze recenzje filmu
W swoim filmie Komasa nie pokazuje może niczego odkrywczego, ale wizja namalowanego przez niego świata przeraża. Głównym bohaterem nowej „Sali Samobójców” jest młody chłopak u progu dorosłego życia, ale nie jest to typowy film dla nastolatków. Jego losy pokazują jak łatwo wzniecić w internecie agresję i niechęć do kogoś wyłącznie za pomocą internetowych sztuczek. W produkcji pojawia się także motyw elit, które tak naprawdę niewiele wiedzą o tym, co dzieje się dokoła. Problemem są ich nieczyste intencje, hipokryzja i brak realnego zaangażowania w życie społeczne.
Lekkim nadużyciem wydaje się jednak reklamowanie „Hejetra”, jako kontynuacji „Sali Samobójców” z 2011 roku. Być może to tylko chwyt marketingowy, bo odniesień do pierwowzoru jest raczej niewiele. Obie części łączą jedynie animacje, będące synonimem wirtualnego świata, do którego uciekają bohaterowie. W porównaniu do produkcji z 2011 roku są one jednak bardziej dopracowane i przemyślane. Pojawia się także postać Beaty Santorskiej, która okazuje się matką Dominika.
Dlaczego wato pójść do kina?
Kontynuacja „Sali Samobójców” być może nie powtórzy sukcesu, jakie odniosło „Boże Ciało”, ale pierwsze recenzje po premierze były dość przychylne. Pojawiły się nawet głosy porównujące nowy film Komasy do „Jokera” oraz oscarowego „Parasite”. Bez wątpienia przemiana, jaką przechodzi główny bohater, wzbudza podobny niepokój. Reżyser bardzo zręcznie nakreślił portret młodego człowieka z piętnem prowincji, dążącego do społecznego awansu i udowodnienia swojej wartości. Odtrącenie przez wpływowych znajomych, a przede wszystkim przez ich piękną córkę, wywołuje w nim pragnienie zemsty i stopniowo wypala wszelkie pokłady moralności. A zatem porównania do „Jokera” nie są całkiem przesadzone. Film warto więc zobaczyć chociażby ze względu na znakomitą rolę Macieja Musiałowskiego, który na ekranie robi znakomitą robotę.
Lubisz kino dla widzów o mocnych nerwach? Sprawdź, jakie horrory na Netflix warto zobaczyć!