fbpx Przeskocz do głównej zawartości.

Legia Warszawa i Liga Mistrzów

Jak to zwykle bywa w przypadku polskiej piłki, mowa będzie o wielkich nadziejach i jeszcze większych rozczarowaniach. Co można powiedzieć o pierwszej, po przeszło dwudziestu latach, obecności Legionistów wśród najlepszych na europejskim boisku? Z pewnością nic dobrego.

Jesteśmy na półmetku fazy grupowej Ligi Mistrzów. Nie ucichły jeszcze echa wtorkowego spotkania Legii z Realem Madryt, a już teraz wiemy, że mógł być on ostatnią przygodą z wielką piłką. Czy Legia zostanie ukarana przez UEFA i zdobędzie tytuł… najgorszego zespołu w historii?

Liga mistrzów i Powrót po latach

Ostatnie dwadzieścia lat było dla polskich kibiców czasem oczekiwania na występy wśród prawdziwych gwiazd footballu. Wbrew przewidywaniom niedowiarków, Legia Warszawa pokonała Zrinjski Mostar, AS Trencin i Dundalk FC, tym samym kwalifikując się do Ligi Mistrzów. Marzenia zostały spełnione. Niestety, radość nie trwała długo. Niektórzy poczuli, że podcięto im skrzydła w momencie, gdy wylosowano przeciwników „Wojskowych”.

Wariant marketingowy

Zanim rozpoczęło się losowanie drużyn do fazy grupowej, jak zwykle specjaliści przekrzykiwali się, gdzie może, a gdzie powinna trafić Legia. Eksperci stworzyli standardowo kilka wariantów, w tym pesymistyczny, optymistyczny (dzisiaj ciężko uwierzyć, że jakikolwiek wybór mógłby przysporzyć Legii zwycięstwo) i… marketingowy. Stanęło właśnie na tym ostatnim, a więc mamy się z czego cieszyć.

Spektakularna porażka

Jak to mówią, jeśli spadać, to z wysokiego konia. Właśnie to powiedzenie przyświecało ekspertom stawiającym na tak zwany wariant marketingowy. Większość była świadoma, że Legia osiągnęła już swój wielki (i ostatni) sukces, kwalifikując się do LM i nie oczekiwała niczego więcej. Skoro drużyna nie ma co liczyć na powodzenie na boisku, niech się chociaż poszczyci dokonaniami w kwestii marketingu. W końcu nie na co dzień gości się u siebie gwiazdy europejskiej piłki. Tak też się stało. Ciężko jednak mówić w tym przypadku o polskiej gościnności…

„Siłą Legii nie są dziś piłkarze, ale bandyci”

W ten sposób podsumował dokonania naszych piłkarzy i ich „kibiców” hiszpański dziennik El Mundo. Niestety, o wystąpieniach polskiego zespołu w Lidze Mistrzów nie mówi się w innych kategoriach, jak nieudolnej piłki i pseudokibiców. Wszystko zaczęło się już po pierwszym naszym występie, kiedy gościliśmy w Warszawie Borussię Dortmund. Jego efektem było sześć straconych goli, rasistowskie zachowania na trybunach i kara nałożona przez UEFĘ, przez co 2. listopada „Wojskowi” zagrają z Realem przy pustych trybunach.

Kibolska recydywa

W przypadku mistrzów Polski właśnie o recydywie można dziś mówić. UEFA już trzykrotnie zamykała stadion na Łazienkowskiej. Po ostatnim meczu może pójść o krok dalej. Madryckie spotkanie z „Królewskimi” zakończyło się rozróbą z hiszpańską policją, zatrzymaniem kilkunastu kibiców i postawieniem ich przed sądem. Wydarzenie będzie najprawdopodobniej przedmiotem postępowania dyscyplinarnego, w którego wyniku Legia może zostać wykluczona z dalszych rozgrywek.

Najgorsza drużyna w historii

Nasz udział w LM może się zapisać w pamięci nie tylko przez ekscesy kibiców, ale i wyniki samych piłkarzy. Po trzech rozegranych meczach bilans bramkowy Legii jest po prostu fatalny. Trzynaście straconych i zaledwie jeden, honorowy strzelony (z karnego) gol.  Od blisko ćwierć wieku nie było zespołu, który mógłby się pochwalić gorszym rezultatem na półmetku fazy grupowej. Jeśli nic się nie zmieni, warszawiacy są na dobrej drodze do pobicia rekordu BATE Borysów. W 2014 roku białoruski klub stracił w LM 24 gole, strzelił dwa. Czy jednak Legia ma szansę na tę drugą bramkę?

Na pocieszenie alternatywna wersja wtorkowego spotkania. Dzięki fifie spełniają się marzenia! 🙂

[su_youtube url=”https://www.youtube.com/watch?v=7QtSZioclZ8″][su_youtube url=”https://www.youtube.com/watch?v=7sHDTwln67c” responsive=”no”]https://www.youtube.com/watch?v=wxKA9be_3Gk[/su_youtube]

A Ty, jak oceniasz formę Legionistów? Podziel się swoimi przewidywaniami w komentarzach!

 



 

Odpowiedz