fbpx Przeskocz do głównej zawartości.
brak zdjęcia

Męski makijaż – czy to ma sens?

By Faceci o modzie 3 komentarze

makijaż dla mężczyzn

Ostatnio burzę w polskim Internecie wywołał krótki turorial dotyczący makijażu do szkoły dla… mężczyzn. Czy jest rzeczywiście czym się bulwersować? Czy męski makijaż to chwilowy, niezrozumiały przez szersze grono trend, czy raczej nasza przyszłość?

Podkład i szminka raczej kojarzą się z płcią piękną. W końcu stoiska z tego typu produktami w drogeriach są zwykle ulokowane w strefach przeznaczonych dla kobiet. Być może już za niedługo będzie inaczej… Świadczyć o tym może popularność Jakuba Króla, który zabłysnął swoim „męskim makijażem do szkoły” czy bloger James Charles, który właśnie stał się twarzą marki kosmetycznej CoverGirl. Czy męski makijaż rzeczywiście ma szansę na stałe zagościć w modzie?

Makijaż dla mężczyzn – szokująca nowość?

Widok wymalowanych kobiet nikogo nie dziwi. Make-up jest wręcz ich domeną. Z tego powodu mogłoby się wydawać, że przewodniki, w których specjaliści radzą, jakich kosmetyków użyć, by zatuszować to i tamto, nie są niczym szokującym. Rzeczywiście nie są, o ile dotyczą płci pięknej. Kiedy to facet uczy, jak się malować, sytuacja wygląda już nieco inaczej. Dzisiaj może być to zaskakujące, jednak warto pamiętać, że kiedyś męski makijaż nie był niczym niespotykanym.

Facet i szminka, czyli historia prawdziwa

Już w prehistorii mężczyźni lubili dodać sobie charakteru za sprawą „kosmetyków”. Przed każdym polowaniem malowali sobie przecież twarze. Inni robili to w celach religijnych bądź dla prestiżu, jak w czasach antycznych. Tak naprawdę męski makijaż przez całe wieki był czymś na porządku dziennym. Dopiero pod koniec XIX wieku, za sprawą angielskiej królowej Wiktorii, męski makijaż przeszedł do historii. A że w tych czasach Anglia była swoistym trendsetterem, moda ta została narzucona także innym kulturom. Panowie zostali zmuszeni do rezygnacji z malowania. Aż do teraz…

„Makijaż dla chłopaka do szkoły”

Jakub Król, czyli nastolatek, który fanom telewizyjnych show dał się już kiedyś poznać (występował w programie dla domorosłych modelów i modelek), tym razem zadebiutował w Internecie. Swoim krótkim filmikiem podzielił wszystkich Polaków. Obserwując komentarze na jego profilu, można wywnioskować, że rodacy stanęli po dwóch stronach barykady. Jedni to zaciekli przeciwnicy tej formy upiększania, którzy nie tyle radzą Jakubowi odłożyć pędzle do makijażu, a wręcz życzą mu śmierci. Inni (niestety chyba w mniejszości) okazują wsparcie i życzą chłopakowi wytrwałości. Sam nie jestem zwolennikiem męskiego makijażu, jednak jak to mówią, wszystko jest dla ludzi :).

[su_youtube url=”https://www.youtube.com/watch?v=eAFGoaE6-2w”][su_youtube url=”https://www.youtube.com/watch?v=7sHDTwln67c” responsive=”no”]https://www.youtube.com/watch?v=wxKA9be_3Gk[/su_youtube]

Chłopiec jak malowany

Król (makijażu) chyba nie przejmuje się niepochlebnymi komentarzami, bo do tego czasu opublikował już następne filmy, w których prezentuje kolejne porady. Wzoruje się pewnie na najlepszych, którzy za granicą robią naprawdę spektakularną karierę. Najlepszym przykładem może być James Charles, amerykański 17-latek, który został zauważony przez jedną z popularniejszych marek kosmetycznych na rynku. Chłopak będzie promował najnowszy tusz do rzęs firmy i z tego powodu ma się pojawić w wielu sesjach i spotach telewizyjnych.

Czy tą drogą pójdą kolejne marki i męscy modele wygryzą swoje koleżanki po fachu? Przekonamy się pewnie w najbliższym czasie. Póki co łapcie filmik z kanału Jamesa i zobaczcie… jak powinniście się malować. W końcu już za tydzień Halloween, a więc najlepsza z możliwych okazja do przetestowania tego „trendu” :).

[su_youtube url=”https://www.youtube.com/watch?v=3aNZfYDEN8M&index=8&list=UUucot-Zp428OwkyRm2I7v2Q”][su_youtube url=”https://www.youtube.com/watch?v=7sHDTwln67c” responsive=”no”]https://www.youtube.com/watch?v=wxKA9be_3Gk[/su_youtube]

Tak dla równowagi, by nie było zbyt „pięknie”, odsyłamy też do naszego wcześniejszego tekstu na temat mężczyzn obleśnoseksualnych.

brak zdjęcia

(Krótka) przygoda z Ligą Mistrzów

By Męskie tematy Brak komentarzy

Legia Warszawa i Liga Mistrzów

Jak to zwykle bywa w przypadku polskiej piłki, mowa będzie o wielkich nadziejach i jeszcze większych rozczarowaniach. Co można powiedzieć o pierwszej, po przeszło dwudziestu latach, obecności Legionistów wśród najlepszych na europejskim boisku? Z pewnością nic dobrego.

Jesteśmy na półmetku fazy grupowej Ligi Mistrzów. Nie ucichły jeszcze echa wtorkowego spotkania Legii z Realem Madryt, a już teraz wiemy, że mógł być on ostatnią przygodą z wielką piłką. Czy Legia zostanie ukarana przez UEFA i zdobędzie tytuł… najgorszego zespołu w historii?

Liga mistrzów i Powrót po latach

Ostatnie dwadzieścia lat było dla polskich kibiców czasem oczekiwania na występy wśród prawdziwych gwiazd footballu. Wbrew przewidywaniom niedowiarków, Legia Warszawa pokonała Zrinjski Mostar, AS Trencin i Dundalk FC, tym samym kwalifikując się do Ligi Mistrzów. Marzenia zostały spełnione. Niestety, radość nie trwała długo. Niektórzy poczuli, że podcięto im skrzydła w momencie, gdy wylosowano przeciwników „Wojskowych”.

Wariant marketingowy

Zanim rozpoczęło się losowanie drużyn do fazy grupowej, jak zwykle specjaliści przekrzykiwali się, gdzie może, a gdzie powinna trafić Legia. Eksperci stworzyli standardowo kilka wariantów, w tym pesymistyczny, optymistyczny (dzisiaj ciężko uwierzyć, że jakikolwiek wybór mógłby przysporzyć Legii zwycięstwo) i… marketingowy. Stanęło właśnie na tym ostatnim, a więc mamy się z czego cieszyć.

Spektakularna porażka

Jak to mówią, jeśli spadać, to z wysokiego konia. Właśnie to powiedzenie przyświecało ekspertom stawiającym na tak zwany wariant marketingowy. Większość była świadoma, że Legia osiągnęła już swój wielki (i ostatni) sukces, kwalifikując się do LM i nie oczekiwała niczego więcej. Skoro drużyna nie ma co liczyć na powodzenie na boisku, niech się chociaż poszczyci dokonaniami w kwestii marketingu. W końcu nie na co dzień gości się u siebie gwiazdy europejskiej piłki. Tak też się stało. Ciężko jednak mówić w tym przypadku o polskiej gościnności…

„Siłą Legii nie są dziś piłkarze, ale bandyci”

W ten sposób podsumował dokonania naszych piłkarzy i ich „kibiców” hiszpański dziennik El Mundo. Niestety, o wystąpieniach polskiego zespołu w Lidze Mistrzów nie mówi się w innych kategoriach, jak nieudolnej piłki i pseudokibiców. Wszystko zaczęło się już po pierwszym naszym występie, kiedy gościliśmy w Warszawie Borussię Dortmund. Jego efektem było sześć straconych goli, rasistowskie zachowania na trybunach i kara nałożona przez UEFĘ, przez co 2. listopada „Wojskowi” zagrają z Realem przy pustych trybunach.

Kibolska recydywa

W przypadku mistrzów Polski właśnie o recydywie można dziś mówić. UEFA już trzykrotnie zamykała stadion na Łazienkowskiej. Po ostatnim meczu może pójść o krok dalej. Madryckie spotkanie z „Królewskimi” zakończyło się rozróbą z hiszpańską policją, zatrzymaniem kilkunastu kibiców i postawieniem ich przed sądem. Wydarzenie będzie najprawdopodobniej przedmiotem postępowania dyscyplinarnego, w którego wyniku Legia może zostać wykluczona z dalszych rozgrywek.

Najgorsza drużyna w historii

Nasz udział w LM może się zapisać w pamięci nie tylko przez ekscesy kibiców, ale i wyniki samych piłkarzy. Po trzech rozegranych meczach bilans bramkowy Legii jest po prostu fatalny. Trzynaście straconych i zaledwie jeden, honorowy strzelony (z karnego) gol.  Od blisko ćwierć wieku nie było zespołu, który mógłby się pochwalić gorszym rezultatem na półmetku fazy grupowej. Jeśli nic się nie zmieni, warszawiacy są na dobrej drodze do pobicia rekordu BATE Borysów. W 2014 roku białoruski klub stracił w LM 24 gole, strzelił dwa. Czy jednak Legia ma szansę na tę drugą bramkę?

Na pocieszenie alternatywna wersja wtorkowego spotkania. Dzięki fifie spełniają się marzenia! 🙂

[su_youtube url=”https://www.youtube.com/watch?v=7QtSZioclZ8″][su_youtube url=”https://www.youtube.com/watch?v=7sHDTwln67c” responsive=”no”]https://www.youtube.com/watch?v=wxKA9be_3Gk[/su_youtube]

A Ty, jak oceniasz formę Legionistów? Podziel się swoimi przewidywaniami w komentarzach!

 

brak zdjęcia

Czy różowy może być kolorem dla faceta?

By Lekcja casualu 2 komentarze

kolor różowy dla faceta

Wydawać by się mogło, że prawdziwy facet powinien od różu trzymać się jak najdalej. Jak jest w rzeczywistości? Czy mężczyźnie wypada nosić róż? Sprawdzimy, ile prawdy jest w tym stereotypie.

Obecność różu w męskiej garderobie to kwestia dość kontrowersyjna. Dla niektórych jest on kolorem zarezerwowanym dla kobiet, ewentualnie niemowląt (i to płci żeńskiej!) czy piesków miniaturek. Coraz częściej można jednak spotkać facetów próbujących przełamać ten krzywdzący mit. Czy róż może być męski? Przekonajmy się!

Mężczyzna w różowym?

Jak najbardziej! Ale oczywiście dobrze zachować umiar (o ile nie chcesz, by wytykano Cię palcami :)). Róż – odpowiednio dozowany – wbrew pozorom naprawdę potrafi podkreślić męskość i nasze atuty. Co więcej, taką barwą stroju z pewnością zwrócisz na siebie uwagę każdej dziewczyny. W końcu pokażesz jej, że nie boisz się schematów.

Różowy dla faceta

Jeśli dopiero próbujesz się przełamać, na początek radzimy jedynie dodatki bądź drobne elementy w kolorze różowym. Dla przykładu pasek, krawat, sznurówki, a nawet bielizna. Jeśli będziesz miał za sobą fazę oswajania, możesz poszaleć, wybierając t-shirt czy koszulę w tym odważnym kolorze. Z czym łączyć róż?

Różowy w duecie

Barwa ta najlepiej prezentuje się na neutralnym gruncie. Z tego powodu łącz ją z bielą, beżem i szarością. Dobrze sprawdza się też w zestawie z granatem. Pamiętaj o tym, dobierając do koszulki ciemne jeansy bądź granatową marynarkę do pudrowej koszuli. Taki zestaw z pewnością sprawi, że nie umkniesz spojrzeniu żadnej dziewczyny!

 

zobacz w sklepie

brak zdjęcia

Strefa workout: siłownia w domu, czyli bez jakich sprzętów się nie obejdziesz

By Męskie tematy 2 komentarze

siłownia w domu

Do Sylwestra jeszcze daleko, dlatego nie musisz sobie zaprzątać głowy noworocznymi postanowieniami. Jeśli planowałeś od 1. stycznia zapisać się na siłownię, polecamy jednak mały trening przygotowawczy. W tym celu doskonale sprawdzi się domowa siłownia.

Od dawna przekonujesz się do zakupu karnetu na siłownię, ale wciąż coś staje Ci na drodze? Może brak Ci motywacji, odległość od klubu jest za daleka albo narzekasz na brak bezpośredniego autobusu? Mamy rozwiązanie! Zainwestuj w domową siłownię i już żadna wymówka nie będzie miała racji bytu.

Siłownia w domu – plusy i zalety

Takie rozwiązanie praktycznie nie ma wad. Jest idealne dla wszystkich tych, którzy chcieliby ćwiczyć, ale zawsze znajdą coś, co nie pasuje im w profesjonalnych klubach. A to towarzystwo, zły personel czy wreszcie nieodpowiednia muzyka. Kompletując w domu, garażu bądź na poddaszu swój własny sprzęt, mamy do niego dostęp o każdej porze dnia i nocy. By poćwiczyć, nie musimy się nigdzie wybierać i marnować czasu na dojazdy. Nikt nie wchodzi nam w drogę, a tym samym nie musimy stać w kolejce, by skorzystać z danego urządzenia. Co więcej, nie musimy się zastanawiać, czy ćwicząca przed nami osoba zdezynfekowała je po użyciu.

Ile kosztuje domowa siłownia?

Myślisz „dobra, dobra, a koszty?”. Jasne, zorganizowanie własnej siłowni w czterech ścianach wiąże się z pewnymi wydatkami. Pomyśl jednak, ile kosztuje Cię (bądź kosztowałby, gdybyś wreszcie podniósł swoje cztery litery z kanapy :)) miesięczny karnet na siłownię. Rezygnując z niego na korzyść własnej salki treningowej, uzyskasz zwrot wszystkich kosztów w zaledwie kilka miesięcy. Oczywiście wszystko zależy od tego, w jak wiele sprzętów zamierzasz wyposażyć swój kącik. W tej kwestii z pomocą przychodzi nasz ekspert, Jakub Kucner.

Jakub Kucner i jego siłownia w domu

Zapytaliśmy Jakuba, zaprzyjaźnionego trenera personalnego o to, jaki sprzęt jest jego zdaniem niezbędny w każdej domowej siłowni.

Jakub Kucner: Myśląc o spJakub Kucner1rzęcie, który jest potrzebny do treningów w domu, z pewnością wiele osób poleciłoby atlas. Osobiście uważam, że nie jest on konieczny. Zamiast niego, możemy zakupić inny sprzęt. Na pewno przyda nam się ławka z regulacją poziomu. Dobrze, by miała stojak, gryf o wysokości 180-200 centymetrów i dwa małe gryfy na sztangielki. Przyda się również obciążenie, modlitewnik oraz wyciąg. Nie zapominajmy o ławce do brzuszków i stojakach do przysiadów. Uważam, że sprzęt, który wymieniłem, powinien być wystarczający dla każdej początkującej osoby. Co ważne, myślę, że koszt związany z jego zakupem jest jak najbardziej rozsądny.

Jeśli tymczasowo Twój portfel świeci pustkami i nie stać Cię na takie zakupy, póki co polecamy kalistenikę. Są to ćwiczenia z wykorzystaniem własnej masy ciała. Zainteresowany? Po więcej informacji odsyłamy do naszego wcześniejszego poradnika.